Mogę chyba powiedzieć, że go kocham. Ale kocham go tylko jak coś ulotnego.
Jak chwilę. Jak narkotyk. Narkotyk, od którego się jeszcze nie uzależniłam.
Jak chwilę. Jak narkotyk. Narkotyk, od którego się jeszcze nie uzależniłam.
I
stane pod twoimi drzwiami w białej koszulce, całej przemokniętej od
letniego deszczu, z rozmazanym makijażem i zapłakanymi oczami i nie
czekając aż w końcu otworzysz, wykrzycze jak cholernie mi Ciebie brakuje
!
tak, jesteś w ch*j ważny, ale nie mogę dać Ci tej satysfakcji.
Na
początku był ból. ogromny, niewyobrażalny ból. łzy, popękane serce i
mnóstwo smutnych piosenek, królujących na mojej liście najczęściej
odtwarzanych. później złość. złość na niego, na to jak się zachował i że
wszystko zniszczył. odizolowanie się od świata i wymazywanie z pamięci
wszystkiego, co dotyczyło i przypominało jego. teraz? akceptacja.
poddanie się. i tylko walczę z szybkością bicia mojego serca, gdy staje
się dostępny. i tylko walczę ze wspomnieniami, których jest za dużo.
spadam w dół, lecę i czuje że jestem wolny.
Szkoda,
że nie mogę Cię zapomnieć, tak jak wszystkich wzorów matematycznych
sekundę przed sprawdzianem, których uczyłam się przez cały miniony
tydzień.
tęsknota wygląda strasznie. to są łzy spływające po policzkach.
nieprzespane noce. żal w sercu i ciągłe myśli.
nieprzespane noce. żal w sercu i ciągłe myśli.
Wytrzymam. Choćbym miała patrzeć na niego przegryzając wargi, dławiąc się łzami, wytrzymam!
ty udajesz, że nie widzisz, a ja udaję, że nie czuję.
nie
walczył, nie zabiegał, nie zmuszał. a ona chciała, żeby rzucił dla niej
wszystko, pokazał, że tylko miłość się liczy, nic więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz