Już nie boję się burzy. Polubiłam deszcz. Samotność też mi nie przeszkadza.
Najlepiej powiedzieć 'Nie' na początku, niż 'Zrywam z Tobą' na koniec.
Stanęłam
na Twoich trampkach, aby dostać się do twoich ust. Odepchnąłeś mnie,
usiadłeś, wziąłeś na kolana i musnąłeś w usta. Poczułam Twój leciutki
uśmiech... wyszeptałeś mi do ucha " To ja tu się muszę starać, kochanie "
Życie
czasem przypomina mi układanie domina. Kiedy już wszystkie klocki stoją
na baczność w równym rządku, jeden przy drugim, wystarczy przewrócić
pierwszy i natychmiast jeden po drugim przewracają się wszystkie. Mam wrażenie, że nasze życie, takie zwyczajne, się rozpada : nic już nie jest pewne, jedno wydarzenie prowokuje kolejne, jak pchnięty klocek domina.
Mija
kilka dni. Życie toczy się dalej, jak gdyby nic się nie stało. Porywa
mnie w swój wir. Wkręca w swój mechanizm. A ja pozwalam się porwać.
Pozwalam się wciągnąć w codzienne zajęcia, w szkołę, w naukę. Interesuję
się sprawami swojej rodziny, nawet bardziej niż zwykle, i swoich
przyjaciół. Czuję się tą samą dziewczyną co zawsze, wiodąca to samo
życie, z tymi samymi myślami w głowie. Idę na przód z uśmiechem na
ustach, z moich oczu nie wygląda cień, skrzętnie ukrywam swoje uczucia.
Idę z uśmiechem na ustach. Ale wieczorem, kiedy jestem sama w swoim
pokoju, opuszczam ostatnią kurtynę, gaszę ostatni reflektor na mojej
osobistej scenie i wychodzę z roli, którą z zapałem gram całymi dniami.
Spod pancerza wyłazi ból, który tłumie w sobie. Ból małej dziewczynki,
która się boi, bo nie wie, czego chce. A może wie i doskonale zdaje
sobie sprawę z absurdalności swoich pragnień.
otarłam
się swoim nosem o Jego wypuszczając powietrze z ust wprost na Jego
wargi. zaśmiał się cicho zgarniając jedną ręką moje włosy za ucho, drugą
połączył z moją przeplatając ze sobą nasze palce. zrobiłam pół kroku do
przodu chcąc być jeszcze bliżej Jego ciała, pragnąć czuć na każdym
skrawku skóry Jego bezwzględną bliskość. uwolnił dłoń z mojego uścisku i
obydwoma szczelnie objął moją twarz przysuwając Ją do swojej. poczułam
jak spod powieki wypływa mi pierwsza przezroczysta kropelka. złączył
swoje wargi z moimi w pełnym tęsknoty pocałunku. kiedy po minucie
odsunął mnie od siebie o dwa milimetry w końcu się odezwałam. - jesteś. w
końcu jesteś... cały mój. tylko mój. - wyszeptałam z wrażeniem, że moje
słowa rozpływają się gdzieś w powietrzu. przyciągnął mnie do siebie z
całych sił przyciskając do swojej klatki piersiowej. - i będę,
przyrzekam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz